Sardynka to jest zwierzę Co nie śmie głowy mieć Albowiem gdy ma głowę To się nazywa śledź!
Tematyka ichtiologiczna nie była obca twórcom przedwojennych kabaretów, czego dowodem jest powyższa zgrabna zwrotka, śpiewana przez Gwidona Boruckiego (tak, tego, od "Czerwonych Maków na Monte Cassino") w programie "Kochajmy Zwierzęta" w kabarecie "Warszawski Cyrulik" w 1937 r. Sardynka była wówczas rybą "konserwowaną w puszce", więc nikt w Polsce nie widział jej z głową, natomiast śledzie solone były sprzedawane głównie jako odgardlane z głowami. Śledź należał do rodziny "zakąsek", jak to powiedział przedwojenny warszawski eurydyta i żarłok Franc Fiszer. Pijało się wtedy "pod śledziową główkę".Obecnie trudno kupić śledzia solonego z głową, ale trafia się.Sardynki są takie, jak za dawnych lat.
|