Header image Hej, Hej Rybacy!
Strona byłych studentów Wydziału Rybactwa Morskiego
Gadulec - forum Rybaków i Sympatyków
      Strona główna : : Galeria : : Forum
Teraz jest Pt mar 29, 2024 1:45 am

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: So lis 08, 2008 3:27 pm 
Offline
Autor TRiS
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N wrz 28, 2008 11:43 am
Posty: 369
Lokalizacja: Szczecin
BOGUSŁAW BORYSOWICZ - FASCYNACJA RYBOŁÓWSTWEM


Niezwykle energiczny i konsekwentny nie tylko w działaniu zawodowym, ale także w poczynaniach artystycznych. Nie każdy ,,śmiertelnik,, potrafi wykonywać bardzo trudny zawód. Rybactwo dalekomorskie jest domeną zawodowo trudną i niebezpieczną, a 0n przez kilkanaście dni tkwił na dalekich akwenach morskich i swoją ,,łajbą,, gonił ławice ryb po szerokich morzach i oceanach. Mało tego, że łowił w trudnych warunkach, lecz bardzo sugestywnie opisał trud rybaka dalekomorskiego. W kilku tomach opowiadań realistycznych wydanych w pozycjach książkowych, ale także w szerszym kontekście przedstawiał swoją rybacką biografię zgłaszając ją na kolejne konkursy organizowane przez Szczecińskie Towarzystwo Kultury, ,,zgarniając,, każdorazowo główne nagrody w danym dziale konkursu. Szczególną zaletą tej literatury jest realizm i ciekawe zdarzenia w życiu rybaków, najczęściej przebywających na łowiskach przez kilka miesięcy. Nie każdy z nas ma skłonności do takich trudów i poświęceń, nie każdy może tak sugestywnie przedstawić w formie określonego gatunku literackiego.
Zanim przedstawimy fragmenty jego twórczości, ujawniamy osobiste image i
wędrówkę do ukochanego morza. Fabuła tego opowiadania oparta jest na relacji pana Bogusława Borysowicza, którą my zachowując nasz styl i formę pisarską, dostosowaliśmy do konwencji wydanych już parę naszych książek. Rzecz jasna uzyskaliśmy uprzednio akcept własnych interpretacji faktów, jeżeli nie wypaczymy rzeczywistych zdarzeń i sytuacji. Zatem staramy się zachować realia sytuacji i zdarzeń, które panu Bogusławowi się przydarzyły. Swoją relację zawarł w następujących słowach, których . nie zmieniamy, a brzmią one: ,,Moja droga nad Bałtyk i 0drę,,.
Dzień listopadowy 1945 roku był zimny i dżdżysty, a perony dworca wschodniego w Warszawie były zatłoczone przez podróżnych do granic wytrzymałości. Wielu z nich przez parę dni koczowało na dworcu z całym dobytkiem w oczekiwaniu na swój pociąg, który ich dowiezie do celu przyszłego życia. Wśród cywilów przemieszczały się sylwetki w uniformach wojskowych, reemigrantów z Armii Andersa. 0d czasu do czasu perony przemierzały patrole milicji z biało czerwonymi opaskami na rękawach i bronią różnego pochodzenia na ramionach lub za pasem. Tłok i harmider niesamowity. Był widoczny pośpiech i zdenerwowanie, przecież każdy z tych tułaczy miał swój określony cel podróży, chciał jak najszybciej i w miarę bezpiecznie dotrzeć do celu podróży. W miarę zbliżania się oczekiwanego pociągu narastał popłoch i tumult. Ludziska chaotycznie wałęsali się z peronu na peron bez potrzeby i nieraz wbrew logice. Gdy podawano zapowiedź nadjeżdżającego pociągu, masy ludzkie falowały przeplatane zdenerwowanymi wrzaskami a nieraz złorzeczeniami. W tym rozgardiaszu i ogólnym podnieceniu oczekiwał na pociąg Bogusław Borysowicz. Miał on go dowieźć do Gdańska, miejsca jego młodzieńczych marzeń i tęsknych oczekiwań. Wreszcie powoli wtoczył się na peron oczekiwany pociąg. Nie pomogły głośne uwagi i przestrogi, pasażerowie przypuścili szturm na nadjeżdżające wagony. Siła i młodzieńcza odwaga zwyciężyły. Dla tych, którym zabrakło miejsc w wagonach pozostały bufory wagonów i ewentualnie ich dachy. Niesamowita sceneria. Wrzaski, przekleństwa i szturchańce, a mimo wszystko nie wszyscy mieli szczęście zdobyć jakiekolwiek miejsce w podstawionym pociągu. Dla niektórych pozostało niecierpliwe oczekiwanie na następny skład pociągu. Bogusław Borysowicz gwoli prawdzie nie miał wielkiej ambicji i szansy usadowienia się w wagonie i w dodatku w przedziale dla siedzących, bowiem byli od niego silniejsi i bardziej przebojowi. Nie mając innego wyjścia wskoczył między bufory wciskając się pod kiosk hamulcowy. 0bok niego pojawiło się jeszcze ze trzech amatorów nietypowej jazdy pociągiem. Dobre i to przynajmniej była jakaś realniejsza szansa pokonywania drogi wiodącej do nakreślonego celu. Zawiedzeni, pozostali na peronie, musieli oczekiwać na kolejną niepewną okazję. Zadowoleni byli ci wszyscy, którzy już mieli pewność, że pojadą. Przeraźliwy gwizd lokomotywy rozpoczął daleką podróż szczęśliwców. Gdy emocje nieco osłabły, Bogusław Borysowicz zastanawiał się nad przyszłością, nad losem, jaki był mu przeznaczony w Gdańsku. Po chwili kolejna refleksja. Najważniejsze, że już jedzie ku swojemu wymarzonemu przeznaczeniu. Zadziałały wodze fantazji – młodzieńcze marzenia – duży statek transatlantyk i rejsy do Ameryki. W tym czasie do Gdyni i Gdańska zawijały często statki z darami amerykańskimi w postaci pomocy UNRA. 0ch, gdyby tak zaraz zamustrować na jakiś statek i popłynąć w szeroki świat, poznawać arkana marynarskiego życia usłanego przygodami wilków morskich. Wodze fantazji rozszerzały krąg realnych oczekiwań. Jednostajny stukot kół wagonów powodował krótkotrwałe drzemki, jednak obawa przed stoczeniem się pod koła przywracała świadomość i powodowała mocniejsze chwytanie się wystających poręczy. W czasie tej podróży przesuwały się ,,w głowie,, minione epizody życia. Przypomniał się dom w Warszawie, nauka w szkole powszechnej. Majaczyły wizje dzieciństwa i atmosfery rodzinnej, gdy nagłe szarpnięcie wagonu przerwało marzenia i wspomnienia. Na domiar złego zmarznięte i zdrętwiałe nogi dotkliwie dawały znać o sobie. Przez chwilę nie zdawał sobie sprawy, gdzie jest i co robi pomiędzy wagonami. Zamiast wymarzonego Gdańska, był to w rzeczywistości tylko Ciechanów. Ech, jakże jeszcze daleko do celu tej długiej podróży. Z tą świadomością intensywnie nacierał zziębnięte i zdrętwiałe kończyny.
W rytm dudniących kół wagonów wracały półsenne wspomnienia z minionych lat. Rok 1938. Dzień Święta Morza. Nad morzem, gdzie był, gdzie był w towarzystwie ojca, po raz pierwszy zobaczył bezmiar wód, poorany wysokimi falami, a bałwany morskie robiły ogromne wrażenie. Ponadto zafascynował go przebieg uroczystości obchodzonych Dni Morza. Zrozumiał, że MORZE to jego przyszłość. Sam port ze statkami, tymi małymi i większymi okrętami zauroczył go. Nie chciał już być lotnikiem. Będzie marynarzem. Musi kiedyś popłynąć w daleki rejs morski. Jakże urocza była podróż statkiem na Półwysep Helski. 0d tego czasu nie słuchał babcinych namów, by został księdzem lub lekarzem, bowiem te zawody były wśród szerokiej społeczności najbardziej popularne. Niestety, wybuch II wojny światowej zniweczył marzenia życiowe. Mimo młodego wieku przyłączył się do,, buntowników,, walczących o wyzwolenie kraju spod hitlerowskiej okupacji. Normalna edukacja również została poważnie ograniczona. W domu wyczuwało się ducha walki i buntu, bowiem ojciec Bogusława zaangażował się w działalność konspiracyjną, a gdy go zadenuncjowano, musiał się ukrywać. Prawie cudem udało mu się uniknąć wywózki do obozu koncentracyjnego. W tym czasie warunki bytowe rodziny bardzo się pogorszyły, i z tego powodu Bogusław musiał definitywnie przerwać naukę i zacząć zarobkować. Mocno przeżywał Powstanie w Getcie Warszawskim. Latem 1944 roku warszawskie podziemie, dopingowane pomyślnymi wieściami z frontu wschodniego, zerwało się do powstańczej walki wyzwoleńczej. Wielu znajomych i przyjaciół zginęło .Męczyła go ta refleksja podczas
długiej podróży, męczyło go pewne poczucie winy. Sam nie wiedział skąd te myśli się wzięły, skąd takie myśli u kilkunastoletniego chłopca. I znów kolejne szarpnięcie wagonami, przerywające senne wspomnienia. Współtowarzysze podróży urozmaicali tę długą i niewygodną podróż na swój sposób. Jak się okazało, posiadali spory zapasik bimbru , którym raczyli się dla dodania animuszu i rozgrzania skostniałego ciała, spowodowanego dokuczliwym zimnem. Gdy dostrzegli młodszego od nich towarzysza tej nietypowej podróży, jeden z nich wyciągnął rękę w kierunku Bogusława. – Wypij parę łyków – powiedział.. – Wprawdzie woda ognista niezbyt smaczna ale za to skuteczna. Poczujesz się lepiej i mięśnie nieco się rozluźnią.
Przyjaznego gestu nie mógł nie docenić. Mocno zgrabiałymi palcami trzymał w garści blaszany kubek i z trudem go trzymając podniósł do ust. Jednym haustem połknął jego zawartość. Niezbyt przyjemny zapach nie miał w tym przypadku żadnego znaczenia.
W krótkim czasie poczuł jego zbawcze działanie. Wewnętrzne ciepełko rozchodziło się po całym ciele. Powracała nadzieja na pomyślny przebieg dalszej podróży, dobicie szczęśliwie do celu, do wymarzonego morza. 0fiarowana kromka chleba z wędzoną słoniną smakowała wyśmienicie. W czasie pogawędki Bogusław dowiedział się, że inni także jadą nad morze w poszukiwaniu ciekawej pracy, związanej z gospodarką morską. Najlepiej byłoby, gdyby zostali marynarzami, bo ten fach bardzo wszystkich interesował. 0d tej pory raźniej było Bogusławowi. Poznał fanatyków przygód morskich, takich jak on sam. Podczas już weselszej i bardziej optymistycznej pogawędki, czas szybciej mijał. Trudy podróży na buforze zdawały się znośniejsze. Już nie zazdroszczono tłumom podróżnych zmierzających do Gdańska lub dyni. Ta podróż przecież miała ich dowieźć do polskiego „Eldorado”. Jakże trudno było przewidzieć, co tam ich czeka u celu podróży, nikt nie był pewien przyszłego losu. Natomiast i do nich docierały niepokojące głosy, według których dochodziło w tych dużych aglomeracjach do gwałtów, rozbojów i złodziejstwa. Szabrownicy wywozili z ziem północno-zachodnich to wszystko co stanowiło konkretną wartość. Gwoli ścisłości nikt nie mógł zgadnąć czy wraz z nimi, rzetelnymi osadnikami nie podróżują także „męty” społeczne. W samym mieście ścierali się przedstawiciele nowej i mało doświadczonej władzy z bandytami i różnej maści złodziejami. Najpewniejszym środkiem płatniczym była butelka bimbru.
Wreszcie Bogusław Borysowicz dotarł do Sopotu. Pierwsze kroki skierował do siedziby opieki społecznej, gdzie spotkał dawnych znajomych z dawnych lat, z czasów gdy pobierał dla wychowanków Domu Dziecka dary UNRA. W magazynie opieki społecznej dostrzegł nienagannie ubranych pracowników tej placówki. Rzucały się w oczy wojskowe bryczesy i buty zwane „oficerkami”. Maniery wskazywały na tzw. dryl wojskowy. Pobierając potrzebne zaopatrzenie nie dociekał kim są ci pracownicy magazynu UNRY. Dopiero po latach dowiedział się, że byli to oficerowie Armii Krajowej z Białostocczyzny. Ta wiadomość została przyjęta ze spokojem i bez uwag. Po zaopatrzeniu się w niezbędne sorty został skierowany do schroniska dla młodzieży w 0liwie. Kierownictwo tego schroniska przygotowywało młodych ludzi do dorosłego życia. Póki co Bogusław rozpoczął pracę w fabryce mydła i proszku do prania jako goniec. Mimo zakończonych działań wojennych istniały organizacje zbrojne w kompleksie lasów ciągnących się z Gdańska po Lębork, które przygotowywały się do starć z nową władzą. 0wszem, dostrzegał agitację wśród młodych i niedoświadczonych osób, by przyłączyli się do oddziałów leśnych. Jednak Bogusław te agitki ignorował, .miał inny cel. Chciał podjąć naukę o profilu morskim. Marzył nadal o pływaniu po morzach i oceanach na prawdziwych statkach. W rzeczywistości edukację morską prowadziła istniejąca już Liga Morska, gdzie nie tylko uczono kanonów morskich. Tutaj można było poszerzyć wiedzę z tej dziedziny czytając różne broszury. Cenną pozycją edukacyjną był Kalendarz rybacki, wydany przez Morski Instytut Rybacki. Dzięki ówczesnemu kierownictwu uzyskał zgodę na rozpoczęcie kursu żeglarskiego, organizowanego przez Ligę Morską w obecnym Giżycku /Łuczanach/ nad jeziorem Niegocińskim. Kierownictwo i instruktorzy tego kursu byli wytrawnymi żeglarzami. Mimo pacyfistycznych inklinacji napotkał na dryl podobny do wojskowego. Kursantów w pewnym stopniu przygotowywano do ewentualnej obrony. W tym czasie istniały ugrupowania zbrojne nie tylko niedobitków hitlerowskich. Kompleksy leśne znajdowały się na rozległych terenach, a w nich znajdował się tzw. Wilczy Szaniec w pobliskim Kętrzynie. Broni nie brakowało, odpowiedniego umundurowania wojskowego także było pod dostatkiem, przeważnie z darów UNRA.
Jednakże zasadniczymi zajęciami była sztuka żeglarska. Podnoszono z dna jeziora zatopione jachty i łodzie, potem je remontowano, by na nich popływać. Warunki bytowania iście spartańskie. Zbyt skąpe racje żywnościowe mocno doskwierały młodym organizmom, tym bardziej, że ciężko pracowali i żeglowali. Wielu kursantów samowolnie opuściło ośrodek szkoleniowy. Natomiast garstka „twardzieli”, a wśród nich Bogusław Borysowicz, trwała nieraz z zaciśniętymi zębami. Najpiękniejszymi momentami było pływanie po jeziorze, de facto z odpowiednim uzbrojeniem. W takiej atmosferze zleciało Bogusławowi sześć tygodni nauki i żeglowania. Był tym mocno usatysfakcjonowany. Poznał żeglarską wiedzę i prawdę mówiąc także hart ducha i ciała. Przekonał się, że żeglowanie jest zdecydowanie jego pasją życiową. Powrót do ośrodka w 0liwie przyjął niezbyt przychylnie, wyczuł duże podenerwowanie sytuacją społeczno-polityczną. Zbliżało się referendum w czasie którego należało odpowiedzieć „3 x tak”. Mimo panującego podniecenia wśród kadry ośrodka Bogusław Borysowicz zaabsorbowany swoimi sprawami, obserwował wszystko jakoś obojętnie. Nie rezygnował ze swoich marzeń, postanowił podjąć naukę i pracę związaną z gospodarką morską. Nadal zawzięcie czytał prasę i książki o tematyce morskiej. W wyniku likwidacji schroniska przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa trafił do Darłowa, gdzie tętniło prawie normalne życie osiadłej ludności. Pozostawiono go w Domu Dziecka.


Cdn. nastąpi

Fragment z książki Marii Czech Sobczak i Władysława Kuruś Brzezińskiego pt. „Pasjonaci Szczecińskiej Kultury”.


/Wszystkie teksty publikowane są autoryzowane przez bohaterów tych książek/.


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
 cron

Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL
Wsparcie techniczne KrudIT Usługi Informatyczne
[ Time : 0.014s | 13 Queries | GZIP : Off ]