Header image Hej, Hej Rybacy!
Strona byłych studentów Wydziału Rybactwa Morskiego
Gadulec - forum Rybaków i Sympatyków
      Strona główna : : Galeria : : Forum
Teraz jest So gru 14, 2024 3:15 pm

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Śr maja 20, 2009 8:18 pm 
Offline
Autor TRiS
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N wrz 28, 2008 11:43 am
Posty: 369
Lokalizacja: Szczecin
Urokliwy Brzeg Morza /cz.2/

Jeżeli człowiek zdecydował się jechać publicznym środkiem lokomocji, powinien przewidzieć i wkalkulować niewygody, niepunktualność , i w ogóle powinien wyzbyć się jakichkolwiek swoich racji. Nie było innego wyboru jak tylko cicho siedzieć i podtrzymywać ciężar ciała współtowarzysza przez trzy i pół godzin. Tyle trzeba było jechać do Międzyzdrojów. „Pierwszy po Bogu” w niebieskim „Sanie” ze stoickim spokojem robił swoje. Niektórzy, zwłaszcza ludzie starsi zdążyli się już przyzwyczaić do podróży w takich warunkach, jakie masowy przewożnik zdążył im zgotować . Siedzieli więc cicho i tylko sapali. Pocieszali się, że te niewygody zrekompensują sobie w czasie 14-dniowego odpoczynku. Natomiast młodsi wiekiem pasażerowie PKS, nie mogący utrzymać na kolanach licznych i ciężkich pakunków współtowarzyszy, rychło ustępowali miejsca i woleli wisieć u sufitu, aniżeli siedzieć. To był mus. Nie było miejsca na postawienie chociażby jednej nogi na załadowanej bagażami podłodze. Zatem przy większym zakręcie fruwał taki młodzik po wnętrzu i dodatkowo obijał sąsiada. Jedni syczeli, drudzy uśmiechali się boleśnie. Jeden z mieszkańców Żarnowa, szczęśliwy, że wysiada, złośliwie syknął do kierowcy: ”Dupa z pana a nie kierowca . Ani to wozu, ani ludzi nie uszanuje Prawie ludzi udusił i mało wozu nie zepsuł z przeładowania. Nasermater z takimi dobroczyńcami!”
- A to cudak z tego staruszka – odezwała się jedna z pań. Jak się pchał, to był szczęśliwy, że jedzie. Jak już dojechał to szczeka jak pies na łańcuchu.
- Widzicie tego kmiotka? – włączył się do dyskusji kierowca. – Nie dość, że go zabrałem i dowiozłem na miejsce, to jeszcze kły szczerzy. I jak tu brać wszystkich po drodze do oporu? Zamiast podziękować to on ujada. Psubrat – splunął przez otwarte drzwi „Sana”.
- Jak tak można jechać? – dziwił się Żurawski, spocony jak w fińskiej łaźni. 0statecznie postanowił, że zajmie się tą sprawą. Pozostało tylko kilkadziesiąt minut , i już będą upragnione Międzyzdroje. Jednak zanim do nich dojechali usłyszał ojcowski głos kierowcy: „Panowie na prawo, a panie na lewo”. Jedna z odważniejszych pań głośno zaprotestowała: „Ale z pana wesołek, panie kierowco. Stanął pan w szczerym polu bez żadnego krzaczka i do siusiana zachęca”.
Nikt nie zwracał na nią i jej protest uwagi. 0blatani światowcy już zraszali koła samochodu nie zważając na mieszane towarzystwo.
Niebawem po przeszło trzygodzinnej jeżdzie osiągnęli upragniony cel podróży – Międzyzdroje. Po wielu perypetiach, okrążając cały kurort , trafili do celu. Całe kierownictwo było „na posterunku”. Spisali co trzeba, pobrali opłatę, uśmiechali się przyjaźnie, wręczyli klucze, i życzyli przyjemnego pobytu.
Pierwszy spacer po wąskich, bardzo gwarnych uliczkach , zrobił dobre wrażenie. Do póżnych godzin smażalnia ryb spółdzielni „Kotwica” oferowała śledzie za jedyne 32 złote, sandacza za 78 złotych, a pałasza tylko za 28 złotych za kilogram /stara waluta/. Do tego kufelek piwa, i można było oczekiwać spokojnego jutrzejszego dnia. Nieco dalej oferowano kurczaka z rożna za 110 złotych, bądź też porcję szaszłyka w cenie 90 złotych za kilogram. W jednej porcji za 12 lub 13 złotych znajdowały się dwa plasterki wołowiny, lub wieprzowiny, pół cebuli i kawał tłustej spyrki/słoniny/.. Natomiast obok mola kopciła bez przerwy przez cały dzień budka z firmowym daniem. Jak głosił napis „placki ziemniaczane”. Początkowo 80.10 złotego za porcję , a póżniej gdy ziemniaki staniały , po 7.20. Żurawski zauważył charakterystyczne zjawisko. Z braku jakiegokolwiek zajęcia podpatrywał bliźnich, ich przywary i wady. Na początku pobytu prawie wszyscy oblegali wszelkiego rodzaju działalność handlową gastronomii prywatnej jak i państwowej. Brano wszystko co im oferowano, bez względu na jakość i cenę. 0n także upodobnił się do ogółu.
Po śniadaniu szedł udeptanymi przez tysiące urlopowiczów szlakami i degustował najpierw lody /.stwierdził, że były pyszne/, a potem piwko, racuszek z cukrem lub pasztecik. I tak zleciał mu czas do obiadu. Po obiedzie spacer aż do rynku, gdzie zatrzymywały się samochody PKS. Mała zakąska, małe lub duże piwko w kuflu, i kolacja. Pożniej przebierał się w lepsze, bardziej wizytowe ubranie i szedł na podrywkę. Inni panowie spacerowali pod muszką, a panie paradowały w długich, wieczorowych kreacjach. Jak wszyscy zmierzał do reprezentacyjnej kawiarni pod nazwą „Piekiełko”. 0rkiestra przygrywała do północy, a nieraz i dłużej. Ci, co nie dostali karty wstępu za dziesięć złotych bez konsumpcji do „Piekiełka”, szukali szczęścia gdzie indziej. Z braku takowego szli na koncert orkiestry Szczecińskiej Filharmonii, którą dyrygował Wacław Zakrzewski. Na każdym koncercie był ponad komplet widzów. Ci, którzy nie przyszli wcześniej, musieli słuchać muzyki na stojąco. Frekwencja dopisywała w dwustu procentach. Dowcipnie prowadzona konferansjerka przez eleganckiego pana z pokaźną brodą przyciągała melomanów, a także tych, którzy z muzyką poważną nigdy nie mieli styczności. Na wzór radiowego koncertu życzeń wczasowicze składali sobie życzenia, poprzez konferansjera, życząc ,,Miłych chwil”.
Natomiast starsi panowie, udający „kawalerów do wzięcia”, życzyli sobie i poznanym paniom, by właśnie w ich towarzystwie przeżyły niezapomniane chwile i wywiozły przecudne wspomnienia. Rej wodził w podrywaniu żeńskiej młodzieży mocno szpakowaty jegomość , z dość pokaźnym brzuszkiem, przebierający się w coraz to inny garnitur. Chyba przywiózł ich z tuzin. Żurawski zazdrośnie obserwował jego wielkie powodzenie. Gość, chowając nieco brzuszek przez te kilkanaście dni paradował z coraz to inną młodą damą w kusej spódniczce albo w stroju kąpielowym. Tak było aż do przyjazdu żony jegomościa. Nagle ,,podrywający,, stał się prawie niewidzialnym. No, przy żonie niezbyt szczupłej starał się skryć w jej cieniu.
Kierownictwa poszczególnych domów wczasowych czyniły starania, aby wczasowicze się nie nudzili. W domu „Kasia” odpowiedzialny pan za tak zwaną „działalność kulturalno-rozrywkową” dwoił się i troił. 0dbyło się kilka wycieczek rowerowych, lub wyjazd statkiem bądź też pociągiem do Świnoujścia lub Szczecina. Chętnych było wielu. Do Szczecina na pokładzie statku białej floty wybrało się sporo wczasowiczów mieszkających w Centralnej Polsce, by zwiedzić Wały Chrobrego, Bramę Portową, Zamek, Muzeum i Szczecin słynący z wielkiego portu i stoczni-kolosa.
Jak w każdym środowisku, znaleźli się przedsiębiorczy panowie. Jeden z wczasowiczów , nieśmiały, nie mający powodzenia u płci pięknej, zastosował swego rodzaju ryzykowny chwyt psychologiczny. Wywiesił na tablicy ogłoszeń taki anons: ”Uwaga, samotne panie. Jedyna i niepowtarzalna okazja. Przystojny i wolny pan z wrodzoną nieśmiałością szuka zgrabnej i młodej, a co najważniejsze z gotówką pani, która pragnęłaby mile i kulturalnie spędzić wczasy”. Kroniki wczasowe nie odnotowały, czy taka kandydatka przyszła na wyznaczone spotkanie. Jednak zdarzały się szczere „przyjaźnie” a nawet płomienne uczucia. W dniu wyjazdu odprowadzana przeze eleganckiego mężczyznę na dworzec PKP, młoda pani była bardzo smutna, a przy pożegnaniu z oczu jej popłynęły łzy. 0to wczasowy kupidyn przebił swoją strzałą dziewczęce serce, które nie mogło znieść rozpaczy wczasowego rozstania.
0statnie dni pobytu były nudnawe i monotonne. Punkty gastronomiczne pustoszały, psy rasy Bernardyn ciągnące miniaturową bryczkę służacą do pamiątkowej fotki znad mola, były mało zatrudniane. Kucyk stawał się nerwowy i dość agresywny wobec gapiów, do niedawna potencjalnych klientów Jedynie starszy mężczyzna z marsową miną , wycinał chętnym profile , obojętnie na porę dnia i pogodę. Zawsze wokół niego gromadziły się tłumy gapiów. Nastąpiła stagnacja w robieniu interesów. Jedynie pewna wczasowiczka stale kibicowała psom Bernardynom i kucowi, a później także wycinającemu profile, od rana do końca dnia, nie dając mu ani grosza zarobku. Jej hobby stanowiła obserwacja reakcji zwierząt i ludzi, którzy przyjechali odpocząć nad morze i pragnęli przeżyć wiele radosnych i beztroskich dni.
Momentami długie letnie dni , odmierzane regularnymi posiłkami zaczęły nużyć Żurawskiego. Tego „dobra” miał pod dostatkiem w miejscu stałego zamieszkania przez cały okrągły rok. Wykupywało się na okres pobytu kartę wstępu na plażę, obojętnie w jakim stopniu z niej korzystano. Większość żałowała, że instytucja sprzedająca te karty nie gwarantowała odpowiedniej pogody.

Ostatni odcinek za parę dni

Urywki z książki Marii Czech Sobczak „Pozostaną w Pamięci”, inaczej Marii47

Książkę tę poświęciłam i dedykowałam nieodżałowanemu Współautorowi i Władysławowi Kuruś Brzezińskiemu.


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
 cron

Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL
Wsparcie techniczne KrudIT Usługi Informatyczne
[ Time : 0.021s | 15 Queries | GZIP : Off ]